poniedziałek, 18 stycznia 2016

Z wizytą na ulicy Pogodnej.

Literacki debiut Aleksandry Domańskiej to zarazem moje pierwsze spotkanie z cyklem "Leniwa niedziela" wydawnictwa Świat Książki. Spotkanie lekkie i dość niezobowiązujące, aczkolwiek do literatury wysokich lotów bym tej powieści nie zaliczyła. Jest to raczej właśnie takie weekendowe "czytadło", które nie wymaga od czytelnika zbyt wielkiego zaangażowania i skupienia i można oddawać się jego lekturze jedną ręką przewracając kartki, a drugą - mieszając zupę na niedzielny obiad. 

 Aleksandra Domańska
"Ulica Pogodna"
Świat Książki
stron: 303

Powieść traktuje o trzydziestoletniej Marcie, która z pozoru wiedzie bardzo uporządkowane, wygodne i bezproblemowe życie. Ma sporo starszego od siebie męża - poetę i cenionego w akademickich kręgach profesora. Ma przyzwoicie płatną pracę w uczelnianym dziekanacie, oczywiście przez rzeczonego męża po znajomości załatwioną. Ma też dość bujne życie towarzyskie, ponieważ u boku swojego Stefana uczestniczy w licznych rautach, bankietach i wieczorach literackich, gdzie spotkać można przedstawicieli miejscowej "śmietanki" i artystycznej bohemy. Nie ma wprawdzie dziecka, lecz to akurat zdaje jej się zupełnie nie przeszkadzać, ponieważ Stefan jest już ojcem kilkuletniej Misi-Monisi ze swojego pierwszego małżeństwa, za którą bohaterka niespecjalnie przepada i nie potrafi nawiązać z nią satysfakcjonujących relacji.

Jednak pewnego dnia Marta dochodzi do wniosku, że nie posiada niczego s w o j e g o, wypracowanego w stu procentach samodzielnie - a w dodatku wszystkie starsze i bardziej doświadczone znajome sugerują jej, że w takiej sytuacji jedyną rzeczą naprawdę "własną" może okazać się już tylko...depresja.  

Przedziwny zbieg okoliczności sprawia, że tuż po wysnuciu takiej konkluzji bohaterka trafia na bardzo nietypową ulicę, pełną specyficznych osobników i miejsc kompletnie nieprzystających do całej reszty wielkomiejskiego krajobrazu. To właśnie tam zaczyna zupełnie nowe życie, porzuca dotychczasową pracę i zakłada Sklep Rzeczy Niekoniecznych, specjalizujący się w handlu antykami i innymi starymi bibelotami.

Na nieszczęście czytelnika, takich "przedziwnych zbiegów okoliczności" jest w tej książce zdecydowanie więcej. Głównej bohaterce wszystko przychodzi bez najmniejszej trudności, dosłownie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nagle z dnia na dzień tytułowa ulica Pogodna otwiera i roztacza przed nią całe mnóstwo nowych, nęcących możliwości; stawia na jej drodze wyłącznie życzliwych, dobrych i empatycznych ludzi; wręcz pod sam nos podsuwa nową miłość w osobie tajemniczego Mateusza, który pojawia się i znika w najmniej oczekiwanych momentach, zawsze w towarzystwie swego wiernego psa - Kulasa.

Magicznie, optymistycznie i bajkowo? Taki chyba właśnie był zamysł autorki, jednak jak dla mnie wyszło raczej...dość sztucznie i mało autentycznie. Chyba jednak wolę, kiedy spełnianie marzeń i odmiana losu książkowych bohaterów następuje z większym mozołem, wymaga choć odrobiny wysiłku, przekroczenia choć paru rzuconych pod nogi kłód. Poza tym jakoś trudno było mi wzbudzić w sobie sympatię do głównej bohaterki, która niestety w moich oczach jawi się jako osóbka nieco naiwna i głupiutka - najpierw wychodzi za mąż za kilkukrotnego rozwodnika i bawidamka, a potem bez mrugnięcia okiem toleruje jego zdrady i "bliskie znajomości" zawierane ze studentkami.


Nie przekonała mnie też do siebie cała plejada barwnych postaci drugoplanowych, która tytułową ulicę zamieszkiwała. Mamy tu i  tajemniczego Lalkarza, i niemodnego szewca Cholewę, i budzącego grozę Starego Furmana, i przedsiębiorczego wikarego o aparycji gangstera, i trzy arystokratyczne siostry,  i miejscowych żulików - domorosłych filozofów, spędzających całe dnie na dyskusjach o literaturze i sztuce w spelunce zwanej na wyrost "Grupą Wsparcia"...

Każda z tych osób jest jakby wyrwana z kontekstu współczesnego świata i nie nadążająca za zmianami, które w błyskawicznym tempie w nim następują. Zapewne miało to dowieść czytelnikowi,  że czasem warto zatrzymać się na chwilę, zwolnić tempo i spojrzeć na swoje zagonione życie z odpowiedniego dystansu - lecz do mnie nie przemówiło i nie sprowokowało do głębszej refleksji.

Ostatecznie wystawiam książce ocenę "SZANUJĘ", lecz nie jest to raczej propozycja, o której pamięta się jeszcze długo po przeczytaniu i do której miałabym ochotę w przyszłości wracać. 

4 komentarze:

  1. Czytałam swego czasu tą książkę i zgadzam się z Tobą - nie jest to historia, o której pamięta się długo po jej przeczytaniu. Choć czasem i taką książkę warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A warto, warto - chociażby dla zabicia czasu i oderwania się od poważniejszej, cięższej tematyki :) Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Nie znam, nie czytalam. Ale jeśli mam być szczera to ja z zasady nie przepadam i nie sięgam zbyt chętnie i zbyt często po polskich autorów. Sama nie wiem dlaczego, ale tak mam ;)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie bardzo różnie z tym bywa. Najczęściej po prostu zastanawiam się, czy konkretna fabuła będzie dla mnie interesująca, niezależnie od narodowości jej autora. A w przypadku tej książki - nie ukrywam - kierowałam się akurat bardzo promocyjną ceną :)

      Usuń